Sezon w pełni więc i nastrój rojowy staje się głównym zmartwieniem w pasiece.
Jedną z metod walki z nastrojem rojowym, jaki zastosowałem w pasiece jest zamiana miejscami rodni z miodnią. Zabieg wykonałem w 10 rodzinach w których pojawiły
się mateczniki rojowe zasklepione i niezasklepione, po długim okresie
chłodu z deszczami.
Wykonanie tego zabiegu jest banalnie proste. Do miodni przekładamy jedną ramkę z odkrytym czerwiem, i stawiamy ją na dennicy. na górę kładziemy szczelną powałkę albo kawałek folii i na to stawiamy rodnię z dodatkowym otworem, służącym jako wylotek. WAŻNE - koniecznie trzeba sprawdzić czy w rodni jest żelazny zapas pokarmu, jeśli nie to uzupełnić. U mnie jest on zawsze skierowany w przeciwnym kierunku jak wylotek dotychczasowy. Pszczoła lotna wraca do miodni (stojącej w miejscu dotychczasowej rodni) a w rodni zostaje zbyt mało pszczół na wyrojenie.
Wnioski jakie mi się nasunęły w związku z powyższą metodą:
- bezpieczniej
jest zerwać w rodni wszystkie mateczniki. W większości przypadków pszczoły je
pozgryzały, ale w jednej rodzinie jeden zostawiły i ta rodzina się
wyroiła a matka rojowa się wygryzła.
- najbezpieczniej jest początkowo dać rodnię na oddzielnej dennicy i odstawić 2-3 metry za ul, z wylotkiem w przeciwną stronę.
-
w przypadku uli bezfelcowych, oddzieliłem je od siebie tylko kawałkiem
folii i przesunąłem względem siebie tworząc szczelinę (wylotek) z tyłu
ula. W tym układzie jednak właśnie nie zgryzły wszystkich mateczników i wyszedł rój
-
w przypadku bardzo mocno zaawansowanego nastroju albo kiepskiej pogody
(brak intensywnych lotów) proponuję strząsnąć do miodni kilka ramek z
rodni.
Generalnie jak na razie dla mnie metoda jest ciekawa i dość skuteczna, praktycznie zero nakładów, szybka i mało pracochłonna.