środa, 11 września 2013

Barciak i Nosema kontra kwas octowy

Dzisiaj przyszedł czas na zabiegi profilaktyczne na plastrach przewidzianych do zimowania w magazynku. Ze względu na warunki lokalowe co roku pewnym problemem są larwy barciaka niszczące część plastrów i zmuszające mnie do częstych przeglądów suszu, aby nie dopuścić do jeszcze większych strat.

W tym sezonie postanowiłem potraktować wszystkie swoje plastry parami 99% kwasu octowego C2H4O2 (CH3COOH), likwidującego wszystkie formy barciaka a także ewentualne zarodniki Nosema apis i Nosema ceranae.


Wszystkie plastry zgromadziłem, luźno rozwieszone (po 9 sztuk), w korpusach ustawionych w "kominy". Na samej górze dałem po jednym półkorpusie pustym, w który wsadziłem plastikowy pojemnik na kwas octowy. Całość została przykryta kawałkami styropianu (lub wolnymi daszkami). Do każdego pojemnika wlałem około 200ml kwasu. Ponieważ informacje podane w literaturze są mocno rozbieżne co do wymaganej ilości kwasu, postanowiłem uzupełniać jego ilość w trakcie zabiegu. Planowany czas trzymania plastrów w parach kwasu to około 7-10 dni.


!!! UWAGA !!!
przy pracy z kwasem octowym niezbędna jest dokładna ochrona oczu, dróg oddechowych i skóry, narażonej na kontakt z tą substancją. Niezbędnym, minimalnym zabezpieczeniem są rękawiczki ochronne, maska i okulary.

czwartek, 5 września 2013

Karmienie na zimę i podkarmiaczki

Sposób podkarmiania na czerw i późniejszego zakarmiania na zimę jest nieśmiertelnym jesiennym tematem, wzbudzającym wątpliwości i emocje.
"Od zawsze" na czerw karmię syropem z cukru 1:1 podawanym w słoikach z jedną dziurką, umożliwiających pobieranie pokarmu przez 3-4 dni przez średnio silną rodzinę. Z jednej strony szklane słoiki są łatwe w utrzymaniu czystości, z drugiej strony jednak zajmują w pracowni sporo miejsca. Nieco inaczej organizuję zasadnicze uzupełnianie zapasów przed zimą. Do zakarmiania stosuję syrop z cukru w proporcjach 3:2 (wagowo - cukier do wody) podawanych w podkarmiaczkach wiaderkowych.
Jak dotąd przetestowałem kilka rozwiązań sprzętowych podkarmiaczek.


Pierwszą jakiej używałem była podkarmiaczka ramkowa. Z perspektywy czasu ma ona dla mnie same wady. Brak bieżącej kontroli pobierania pokarmu, praktycznie niemożliwe utrzymanie w czystości, niewielka pojemność. Używałem przez jeden sezon i od tego czasu leżą na półce w magazynku.

Kolejne podkarmiaczki to słoiki 0,9 litrowe. Niezłe rozwiązanie, mimo konieczności stosowania zwykle kilku słoików na raz do jednej rodziny. Słoiki z podziurawionymi zakrętkami, wstawione w pajączki lub postawione na dwóch beleczkach położonych w poprzek ramek dobrze spełniają swoje zadanie. Niestety już przy kilku ulach zajmują masę miejsca w magazynku.

Następnym i jak dotąd najlepszym dla mnie rozwiązaniem są podkarmiaczki wiaderkowe. Lekkie, pojemne (używam 5 litrowe), łatwe w utrzymaniu czystości, zajmują mało miejsca.
Podkarmiaczki wiaderkowe mogą być różnych konstrukcji. Pierwsze jakich używałem były to wyroby "pszczelarskie" kupowane w sklepach pszczelarskich za dość wysoką cenę, z wyprofilowaną pokrywką wpasowaną w pajączki powałkowe.
Jednak nie przekonałem się do nich. W przypadku niedopilnowania dokładnego czyszczenia otworków w pokrywce i pajączków, pobieranie pokarmu było zbyt wolne. Podkarmiaczki te powinny mieć szczelne zamknięcia pokrywki (pokarm podaje się w podkarmiaczkach odwróconych pokrywką w dół. Niestety miałem przypadki rozszczelnienia i cały syrop lądował na dennicy.

Obecnie używam podkarmiaczek z wiaderek do produktów spożywczych, ponad połowę tańszych od tych "pszczelarskich".
W celu zabezpieczenia pszczół przed topieniem się w syropie używam zużyte korki po winie lub zwykłe siano, które sprawdza się równie dobrze. Pszczoły pobierają pokarm szybko, bez topienia a bieżąca kontrola poziomu pokarmu pozwala na planowanie pracy przez pszczelarza :)