sobota, 10 sierpnia 2019

Poidło z wiadra po syropie

W tym roku po raz pierwszy zdecydowałem się na karmienie zimowe pszczół gotowym pokarmem. Efektem ubocznym było kilkanaście pustych wiader 30 litrowych, które aż się prosiły aby je jakoś sensownie wykorzystać.

Postanowiłem zrobić z nich trzy poidła o długim czasie działania. Nie zawsze jest możliwość napełniania pojemników wodą codziennie i przy dłuższych wyjazdach pszczoły zaczynają szukać wody w basenikach sąsiadów.

Mając pod ręką wiertarkę, cała zabawa zabiera 5 minut.
Musimy zwrócić uwagę na miejsce nawiercania otworów, jeśli będą niżej niż krawędź rantu to po odwróceniu wiadra do góry nogami, woda po prostu wypłynie ciurkiem.





Druga rzecz wymagająca uwagi. Przewiercamy wyłącznie jedną ściankę, bez ścianki rantu bo jak w poprzednim wypadku - woda wypłynie jeśli w zewnętrznej ściance będzie jakikolwiek otwór - . Tu jednak, jeśli nam się zdarzy taki błąd, możemy się poratować kawałkiem plasteliny, która wyratuje nas z opresji :).

UWAGA jeśli ściance zewnętrznej są otwory produkcyjne to w tej sekcji nie wiercimy otworów w ściance wewnętrznej!!!






Po nawierceniu otworów, wiadro napełniamy wodą, zamykamy szczelnie pokrywą, odwracamy i... czekamy na pojawienie się pszczół :)


I na koniec, kawałki gąbki wetknięte w szczeliny z wodą szczególnie podobają się pszczołom przy pobieraniu wody.




środa, 31 lipca 2019

Mini Plusy - niezbędne poprawki.

Ponieważ ilość wychowywanych w pasiece matek pszczelich stale rośnie, postanowiłem ułatwić sobie pracę i wejść w nowy dla mnie system ulików weselnych - Mini Plusów. W celu sprawdzenia, kupiłem 9 ulików, zasiedliłem i obserwowałem co mi w nich pasuje a co przeszkadza. Niestety okazało się, że mimo pięknych założeń teoretycznych praktyka wykazała trochę niedoróbek.

Założeniem był wychów dwóch matek w uliku przedzielonym zatworem. Skoro producent dostarcza zatwory, dennice z dwoma wylotkami, podkarmiaczkę dzieloną na dwie części wydawało się, że tylko złożyć i zasiedlać. Złożyłem, zasiedliłem pszczołami szykując na przyjęcie mateczników na wygryzieniu i... okazało się, że przez noc wszystkie pszczoły przeniosły się do jednej części. Po prostu te wszystkie systemy odgradzająca są nieszczelne!!!

Zacząłem doszlifowywać system :)

Pierwsze co wymagało poprawy to zatwory, część była za mała, część miała zbyt podcięte wąsy, wszystko się telepało i przesuwało na boki dając pszczołom szansę na przejście. Część zatworów uszczelniłem obklejając je taśmą klejącą z podłożonym sznurkiem wędzarniczym. Taka doraźna uszczelka.

Część zatworów wymagała podklejenia wąsów kawałkami wosku aby zlikwidować nadmierny luz i przekrzywianie zatworu.




Kolejna "modernizacja" konieczne dla mnie było zastosowanie folii nad gniazdem, tak aby można było dokonywać przeglądów każdej części niezależnie i oczywiście aby pszczoły nie miały możliwości przechodzenia.
Pierwotnie przypiąłem po prostu folię na dwóch pinezkach do zatworu. Działało przez pierwsze dwa dni, późnij folia nieco się naciągnęła i pofalowała.
Lekka poprawka i zadziałała. Po prostu folię trzeba przypiąć w kilku punktach, ja użyłem 5 pinezek i zadziałało (i działało do końca sezonu)

 Najpoważniejszym problemem było przechodzenie pszczół, dołem, pod zatworemw miejscu zainstalowania pajączków. Przegroda była szczelna wyłącznie w wąskim zakresie położenia, jakiekolwiek jej przesunięcie stwarzało przejście dla pszczół. Rozwiązaniem okazały się dwa kawałki listewki, które wystarczająco stabilizowały położenie dolnej części zatworu.

Po wprowadzeniu tych poprawek uliki funkcjonują praktycznie bezobsługowo. Jedyne o co musimy się troszczyć to w okresie bezpożytkowym, podawanie pod folię, po kawałku ciasta cukrowego co 2-3 wieczór. Pszczoły się odwdzięczą a matule pięknie unasiennią :)

poniedziałek, 29 lipca 2019

Bananowa wojna :)

Od dłuższego czasu obserwuję na pszczelarskich grupach FB niemal świętą wojnę między zwolennikami i przeciwnikami podawania bananów do rodziny pszczelej. Jak zwykle im bardziej kontrowersyjne u nas rozwiązanie tym większe emocje. O tym pomyśle przeczytałem w poście kol. Toma Radziwonowskiego. Pomimo daleko idącego sceptycyzmu przeczytałem materiały z badań naukowych i... stwierdziłem, że coś w tym może jednak być

Mimo że jestem sceptykiem od urodzenia to jednak i trochę empirykiem :).
Wybrałem 19 lipca 4 odkłady, w tym samym wieku, z matką z jednej serii i w tej samej sile. Każdy odkład miał zbliżoną ilość pszczół i po 2,5 ramki czerwiu w różnym wieku. Czerw już po młodych matkach miał się zacząć wygryzać 24 lipca. Odkłady miały zbliżoną ilość pierzgi i pokarmu węglowodanowego. Wyraźne różnice w rozwoju miały wystąpić już po 14 dniach podawania banana.
Do dwóch odkładów podałem samo ciasto cukrowe i do kolejnych dwóch ciasto cukrowe plus banana. W trakcie trwania testu nie było potrzeby uzupełnienia ciasta cukrowego zaś banana musiałem uzupełniać co 3-4 dni.
Po konsultacji zmieniłem sposób podawania banana, wyjąłem go z podkarmiaczki i przekrojonego wzdłuż kładłem bezpośrednio na ramki. W ciągu pierwszych dziesięciu dni pszczoły zjadły 3 porcje po pół banana, włącznie ze skórą.

Po 10 dniach trwania testu skontrolowałem rodziny. Pierwsze co się rzuciło w oczy to wzmożona obrona gniazda. Pszczoły były pobudzone, skakały do rąk i twarzy (bez żądlenia). Po przeprowadzeniu komisyjnego przeglądu z dwójką pszczelarzy okazało się, że odkłady którym podawałem banany i ciasto cukrowe miały od 1,5 do 2 ramek wielkopolskich czerwiu (liczone razem z jajkami) więcej niż odkłady które rozwijały się wyłącznie na cieście cukrowym. Dodatkowo dało się zauważyć, że w odkładach z bananem matki natychmiast zaczerwiała miejsca po wygryzionym czerwiu (całkowity brak wolnych komórek). W trakcie trwania testu pszczoły miały dostęp do pyłku roślinnego występującego w terenie.

WNIOSKI:
Ponieważ nie chcę się bawić w pszczelarskie wojenki jak w dziecięcej piaskownicy, napiszę to tak:
- u mnie w pasiece
- na moich 4 odkładach
- w warunkach jakie opisałem powyżej
- z bananami z marketu
- w porze roku jak powyżej opisano

podawanie odkładom ciasta cukrowego i bananów w stosunku do odkładów wspomaganych wyłącznie ciastem cukrowym spowodowało zdecydowane zwiększenie ilości czerwiu.

piątek, 29 kwietnia 2016

Wychów matek - łatwo, miło i przyjemnie

W tym roku postanowiłem odchować matki użytkowe klasyczną metodą z przekładaniem larw. Efekt mile mnie zaskoczył a metoda okazała się wygodna i nie wpływająca na produkcję miodu z rodziny wychowującej.

Krok pierwszy:
izoluję matkę na kawałku plastra. Zrobiłem mały izolator na ramkę 1/2 wielkopolskiej z dwiema sekcjami. Zaizolowana matka zaczerwiła plasterek już po 6 godzinach.

Krok drugi:
przygotowuję miseczki do przełożenia larw. Każda jest "pobrudzona" miodem i krzepnącym woskiem. Wosk nakładam pędzlem w momencie gdy zaczyna już krzepnąć, robiąc na miseczce "baranka". Następnie listwy z miseczkami trafiają na dobę do dowolnego ula, ja dałem je do miodni rodziny wychowującej. Pszczoły czyszczą je i przygotowują do przyjęcia larw.

Krok trzeci:
1,5 do 2 godzin przed poddaniem larw z rodziny wychowującej zabieram dwie ramki z matką (mogą być bez czerwiu) i niewielką ilością pszczół (wystarczającą jednak do ogrzania ewentualnego czerwiu) i wkładam je do zamkniętej (ale z wentylacją) odkładówki. W rodzinie wychowującej przesuwam ramki tak, aby miejsce do włożenia ramek hodowlanych wypadło koło czerwiu odkrytego

Krok czwarty:
w czwartej dobie od złożenia jaj, przekładam larwy (staram się aby były 12 godzinne) do miseczek, do których wcześniej nakładam po kropelce mleczka (jeśli jest pobrane z mateczników to rozrzedzam je wodą)

Krok piąty:
umieszczam ramki hodowlane w rodzinie wychowującej.

Krok szósty:
po dobie od włożenia larw kontroluję ich przyjęcie ("odpalenie mateczników"). Wybieram te najobficiej podlane mleczkiem, komasuję na jednej ramce hodowlanej (resztę brakuję) i wkładam z powrotem do rodziny wychowującej ale w izolatorze jednoramkowym. Następnie do rodziny zwracam ramki z matką i pszczołami. Matka trafia do gniazda (pod kratą), ramki zawieszam w nadstawce (bądź dwóch, jeśli gospodarujemy na korpusach nadstawkowych 1/2)

Krok siódmy:
w 9 lub 14 dniu izolujemy mateczniki (lokówkami), dając w każdą lokówkę po kropelce miodu. Zwłaszcza gdy będziemy czekać na wygryzienie się matek.

Krok ósmy:
w 15 dniu zagospodarowujemy mateczniki (np: poddajemy do odkładów) a w 16 dniu zagospodarowujemy wygryzione matki.






wtorek, 19 maja 2015

Niebieskie ciasto, czyli jak to jest z przenoszeniem pokarmu

Jednym z dyżurnych tematów do forumowych sporów jest "co pszczoły robią z podanym ciastem". Wbrew pozorom jest to dość poważna sprawa bo gra się toczy o czystość miodu.

Według zwolenników ciasta podawanego w sezonie dla zapewnienia rozwoju rodziny pszczelej w przerwach pożytkowych (np. czekając na pożytek nawłociowy) pszczoły ciasta w plastry nie przenoszą w żadnej postaci. Pobierają je tylko na bieżące potrzeby i od razu konsumują.

Przeciwnicy tej tezy twierdzą, że ciasto jak każdy pokarm jest jednak przez pszczoły składany w plastry i dodawany do komórek pustych i częściowo zapełnionych miodem. Czyli podając ciasto w przerwie pożytkowej albo rozwojowo, ryzykujemy zafałszowaniem miodu.

Kto ma rację?
Nie wiem i dlatego postanowiłem jeden z odkładów podkarmiać ciastem zabarwionym niebieskim barwnikiem spożywczym. Po pewnym czasie jednoznacznie stwierdzimy czy w ramkach będziemy mieć nakrop złocisty czy jednak niebieski.


21 maj - przygotowałem barwione ciasto z "Fondant bee candy" oraz niebieskiego barwnika spożywczego "Sweet dekor". Porcję zawiniętą w worek foliowy podałem na powałkę, do odkładu z czerwiącą matką. W odkładzie jest jedna ramka z węzą na której najłatwiej będzie kontrolować zabarwienie pokarmu złożonego w komórkach.




 29 maj - skontrolowałem pobieranie ciasta przez pszczoły i stan ramki z poddaną tydzień temu węzą. W czasie ostatnich 7 dni pogoda była praktycznie nielotna. Temperatury w okolicach 10-13 stopni, opady deszczu, generalnie brak pożytku w polu. Jak widać na zdjęciach odkład pobrał całe ciasto podane na powałce, pozostawiając jedynie strzępki folii.


Po wyciągnięciu ramki z wcześniej poddaną węzą, okazało się, że jest ładnie odciągnięta i prawie całkowicie zaczerwiona. Jedynie na górze plastra pszczoły umieściły niewielki wianuszek pokarmu w intensywnym ciekawym kolorze.


WNIOSKI - proszę sobie wyciągnąć samemu. Eksperyment trwa i dzisiaj dostaną kolejną ramkę z węzą a jutro porcję zabarwionego ciasta.

 30 maj - ramka węzy włożona do gniazda w dniu wczorajszym odbudowana została w 2/3 (bez ciasta na powałce. Dzisiaj odmierzyłem kolejną porcję 255g ciasta i dałem na powałkę. Pogoda zmieniła się diametralnie, temperatury wzrosły do 20-24 stopni.
Sprawdzimy jak będzie wyglądało pobieranie ciasta, odbudowa węzy i składanie kolorowego zapasu w plastrze w warunkach dopływu pożytku z zewnątrz.


 01 czerwiec - ramka węzy poddana 29 maja całkowicie odbudowana i zaczerwiona. Przez ostatnie dwie doby pszczoły pobrały 100g ciasta, pomimo temperatur ponad 20 stopni i występującym pożytku (akacje w pełnym rozkwicie). W nowo odbudowanym plastrze pojedyncze komórki z kolorowym nakropem.



03 czerwiec -temperatury wysokie, około 25 stopni. Akacja mocno nektaruje i pszczoły zalewają gniazda nakropem. Sprawdziłem jak się zachowuje rodzina testowa w warunkach dopływu nektaru. Jak widać na zdjęciu w dalszym ciągu pobiera ciasto, mimo że nektar przyniesiony z pola zalewa plastry grożąc zahamowaniem matki w czerwieniu, przy braku interwencji pszczelarza.

Jak widać na zamieszczonych zdjęciach, uwodnione ciasto jest składowane w komórkach plastra pośród przyniesionego nakropu. Jednym słowem, teza o niepobieraniu ciasta w trakcie obfitego pożytku zaczyna się coraz bardziej chwiać w posadach. Dodałem kolejną ramkę węzy

07 czerwiec -zabarwione ciasto całkowicie zjedzone (mimo dużego pożytku) niebieski pokarm nad czerwiem odkrytym i jajkami na wszystkich trzech ramach włożonych do gniazda jako węza w trakcie podawania zabarwionego ciasta.

Dałem do gniazd kolejną ramkę z węzą, bez podawania ciasta, żeby sprawdzić czy zostanie ona zabarwiona niezasklepionym pokarmem, złożonym na sąsiednich ramkach.

11 czerwiec -skontrolowałem węze podaną do gniazdo bez zabarwionego ciasta na powałce. Węza została wstawiona między 2 odbudowane i zaczerwione ramki z niebieskim pokarmem w wianuszkach nad czerwiem. Jak widać na zdjęciu pszczoły przenosiły niewielkie ilości niebieskiego pokarmu z sąsiednich ramek i składały w pojedynczych komórkach plastra.


26 czerwiec - skontrolowałem gniazdo i poddaną 18 czerwca nadstawkę. 100% niebieskiego pokarmu zostało przeniesione do nadstawki a ramki w rodni zaczerwione od beleczki do beleczki.

Podsumowanie dotychczasowych testów:
- sprawdziłem że pszczoły pobierają i składują ciasto w okresie bezpożytkowym
- sprawdziłem że pszczoły pobierają i składują ciasto w okresie obfitego pożytku
- sprawdziłem że pszczoły przenoszą pokarm między sąsiadującymi plastrami w tym samym korpusie




15 lipiec -
Rodzina rozwinęła się bardzo ładnie. W tej chwili jest na 1 pełnym korpusie i dwóch półnadstawkach pełnych zasklepionego pokarmu ( jeden półkorpus - ciasto plus miód, drugi - miód)

W związku z tym, że pojawiły się opinie że nie można przekładać wyników z odkładów (mimo że miały po 8-9 obsiadanych na czarno ramek) na rodziny produkcyjne, postanowiłem przeprowadzić jeszcze jeden test w tym roku.
Mam zamiar odebrać im nadstawki, czyli zrobić "miodobranie", dać półkorpus suszu i podawać barwione ciasto w ramach stymulacji matki do czerwienia. Dodatkowo będę monitorował pobieranie ciasta ważąc podaną porcję co 24 godziny.
Rodzina będzie miała około 5 kg zasklepionego żelaznego zapasu

Chcę uzyskać informację czy rodzina produkcyjna, czekając na nawłoć, złoży podawany pokarm w ramkach i jakie będzie dobowe pobieranie tego pokarmu.

cdn...

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Nowe dennice do ula bezfelcowego, lenistwa ciąg dalszy :)


Parę dni temu dotarła do mnie kolejna przesyłka z korpusami i dennicami oferowanymi przez Tomka Miodka
( http://www.tomekmiodek.pl/ ).


Warto zauważyć, że nowe rozwiązanie "siatki" dennicy higienicznej rozwiewa obawy Kolegów o urywanie nóżek i skrzydełek pszczołom przez metalowe siatki ciągnione. W nowym rozwiązaniu zastosowane  zostały kratki plastikowe. Dzięki temu, że kratki te możemy jednym ruchem ręki  wyjąć ze szczelin mocujących, znacznie wygodniejsze stały się zabiegi mające na celu utrzymanie czystości dennicy. Po prostu wyjęte kratki możemy włożyć do zmywarki do naczyń i po kłopocie.
Dennica, podobnie jak jej poprzednia wersja, jest niezwykle solidnie skonstruowana i skręcona.


piątek, 26 grudnia 2014

Lenistwo... czyli kupuję ule do składania


W  miarę rozrastania się pasieki coraz bardziej widziałem bezsens robienia wszystkiego we własnym zakresie. Nie ta skala, nie te maszyny i nie te koszty.
Postanowiłem spróbować oferowanych przez Tomka Miodka ( http://www.tomekmiodek.pl/ ) korpusów do samodzielnego montażu i gotowych dennic. Na próbę zamówiłem 10 korpusów wielkopolskich i 4 dennice.



Pierwsze wrażenie - dennice przemyślane konstrukcyjnie i wykonane bardzo solidnie. Umożliwiają wsunięcie tabletki apiwarolu na podłożonej zakrętce od słoika, położonej na wkładce dennicowej. Rozwiązanie szybkie i wygodne - stosuję takie w dennicach higienicznych Łysonia.







 Korpusy - solidna decha, uchwyty głęboko wyfrezowane, wygodne do noszenia. Wręgi do zawieszania ramek, wyfrezowane na głębokość 15mm.Grubość ścian: 24mm ściany boczne i 27mm ściany czołowa i tylna (z wyfrezowanymi wręgami na ramki).
Cecha charakterystyczna, jeśli ktoś stosuje zabudowę zimną to wyfrezowane wgłębienia będą na ścianie przedniej i tylnej a nie po bokach.W komplecie do każdego zamówionego korpusu dołączono po 12 wkrętów do skręcenia ścian.

Korpusy poskręcane, pomalowane dwukrotnie stosownym impregnatem i... gotowe do zasiedlenia na wiosnę. Kilka miesięcy przerwy pozwoli na ulotnienie się wszystkich oparów z impregnatu. Skręcanie korpusu zajmuje 3-4 minuty, jeśli korzystamy z wkrętarki i jednego długiego ścisku stolarskiego dla wygody. Można je skręcić "na kolanie" i wkrętakiem ale zajmie to nam "ciut" więcej czasu. Co ważne, skręcając zupełnie nie przejmowałem się ustawianiem kątów prostych. W tych korpusach ustawiają się same :).

Podsumowując: zamówiłem, skręciłem, pomalowałem i czekam na zasiedlenie. Bez zbędnego doktoryzowania się w konstrukcjach stolarskich.



wtorek, 3 czerwca 2014

Sztuczny matecznik z węzy

Zbliża się sezon poddawania i wymiany matek. Od kilku lat stosuję z powodzeniem poddawanie w sztucznym mateczniku. Robienie matecznika z chusteczki higienicznej maczanej w wosku wydaje mi się zbyt czasochłonne, dlatego stosuję z powodzeniem mateczniki zwinięte z kawałka węzy.

Pierwszy krok to przycięcie kawałka węzy na szerokość równą długości matecznika.



Następnie zwijamy rurkę na ołówku, zagniatamy krawędzie, zaciskamy końcówkę i mamy "matecznik.

Po wprowadzeniu do niego matki zaciskamy drugą stronę i przy pomocy zwykłej wykałaczki mocujemy do plastra.



Ot i cała filozofia :)

środa, 11 września 2013

Barciak i Nosema kontra kwas octowy

Dzisiaj przyszedł czas na zabiegi profilaktyczne na plastrach przewidzianych do zimowania w magazynku. Ze względu na warunki lokalowe co roku pewnym problemem są larwy barciaka niszczące część plastrów i zmuszające mnie do częstych przeglądów suszu, aby nie dopuścić do jeszcze większych strat.

W tym sezonie postanowiłem potraktować wszystkie swoje plastry parami 99% kwasu octowego C2H4O2 (CH3COOH), likwidującego wszystkie formy barciaka a także ewentualne zarodniki Nosema apis i Nosema ceranae.


Wszystkie plastry zgromadziłem, luźno rozwieszone (po 9 sztuk), w korpusach ustawionych w "kominy". Na samej górze dałem po jednym półkorpusie pustym, w który wsadziłem plastikowy pojemnik na kwas octowy. Całość została przykryta kawałkami styropianu (lub wolnymi daszkami). Do każdego pojemnika wlałem około 200ml kwasu. Ponieważ informacje podane w literaturze są mocno rozbieżne co do wymaganej ilości kwasu, postanowiłem uzupełniać jego ilość w trakcie zabiegu. Planowany czas trzymania plastrów w parach kwasu to około 7-10 dni.


!!! UWAGA !!!
przy pracy z kwasem octowym niezbędna jest dokładna ochrona oczu, dróg oddechowych i skóry, narażonej na kontakt z tą substancją. Niezbędnym, minimalnym zabezpieczeniem są rękawiczki ochronne, maska i okulary.

czwartek, 5 września 2013

Karmienie na zimę i podkarmiaczki

Sposób podkarmiania na czerw i późniejszego zakarmiania na zimę jest nieśmiertelnym jesiennym tematem, wzbudzającym wątpliwości i emocje.
"Od zawsze" na czerw karmię syropem z cukru 1:1 podawanym w słoikach z jedną dziurką, umożliwiających pobieranie pokarmu przez 3-4 dni przez średnio silną rodzinę. Z jednej strony szklane słoiki są łatwe w utrzymaniu czystości, z drugiej strony jednak zajmują w pracowni sporo miejsca. Nieco inaczej organizuję zasadnicze uzupełnianie zapasów przed zimą. Do zakarmiania stosuję syrop z cukru w proporcjach 3:2 (wagowo - cukier do wody) podawanych w podkarmiaczkach wiaderkowych.
Jak dotąd przetestowałem kilka rozwiązań sprzętowych podkarmiaczek.


Pierwszą jakiej używałem była podkarmiaczka ramkowa. Z perspektywy czasu ma ona dla mnie same wady. Brak bieżącej kontroli pobierania pokarmu, praktycznie niemożliwe utrzymanie w czystości, niewielka pojemność. Używałem przez jeden sezon i od tego czasu leżą na półce w magazynku.

Kolejne podkarmiaczki to słoiki 0,9 litrowe. Niezłe rozwiązanie, mimo konieczności stosowania zwykle kilku słoików na raz do jednej rodziny. Słoiki z podziurawionymi zakrętkami, wstawione w pajączki lub postawione na dwóch beleczkach położonych w poprzek ramek dobrze spełniają swoje zadanie. Niestety już przy kilku ulach zajmują masę miejsca w magazynku.

Następnym i jak dotąd najlepszym dla mnie rozwiązaniem są podkarmiaczki wiaderkowe. Lekkie, pojemne (używam 5 litrowe), łatwe w utrzymaniu czystości, zajmują mało miejsca.
Podkarmiaczki wiaderkowe mogą być różnych konstrukcji. Pierwsze jakich używałem były to wyroby "pszczelarskie" kupowane w sklepach pszczelarskich za dość wysoką cenę, z wyprofilowaną pokrywką wpasowaną w pajączki powałkowe.
Jednak nie przekonałem się do nich. W przypadku niedopilnowania dokładnego czyszczenia otworków w pokrywce i pajączków, pobieranie pokarmu było zbyt wolne. Podkarmiaczki te powinny mieć szczelne zamknięcia pokrywki (pokarm podaje się w podkarmiaczkach odwróconych pokrywką w dół. Niestety miałem przypadki rozszczelnienia i cały syrop lądował na dennicy.

Obecnie używam podkarmiaczek z wiaderek do produktów spożywczych, ponad połowę tańszych od tych "pszczelarskich".
W celu zabezpieczenia pszczół przed topieniem się w syropie używam zużyte korki po winie lub zwykłe siano, które sprawdza się równie dobrze. Pszczoły pobierają pokarm szybko, bez topienia a bieżąca kontrola poziomu pokarmu pozwala na planowanie pracy przez pszczelarza :)